Tragedia rodziny de Vries: Walka z Eternit i azbestem

Historia René de Vries, który zmarł na raka spowodowanego azbestem, oraz śledztwo dotyczące Eternit, które narażało zdrowie ludzi na niebezpieczeństwo.

Tragedia rodziny de Vries: Walka z Eternit i azbestem

René zmarł na raka płuc spowodowanego azbestem po wielu latach pracy w zakładzie Eternit. To historia walki rodzinnej, która trwała latami. Prokuratura postawiła zarzuty przeciwko firmie Eternit z Twente, oskarżając ją o nieumyślne spowodowanie śmierci. Jak twierdzi Prokuratura, dowody pokazują, że trzech pracowników zachorowało po tym, jak firma świadomie narażała ich na niebezpieczeństwo związane z azbestem. Wydano również książkę na ten temat. Dziennikarz śledczy Joop Bouma przedstawia historię Eternit w swojej książce „De Zwijgfabriek”, w której daje głos ofiarom. „Podczas otwarcia zakładu, prawie sto lat temu, nikt nie zdawał sobie sprawy z ciemnej strony azbestu. Poza kierownictwem Eternit.” Tonny ter Woerds, były pracownik Eternit, przyznał, że nie wiedział o kancerogennych właściwościach azbestu, gdy podejmował pracę. „Płacili dobrze, a atmosfera była przyjemna. Nie mogę narzekać, ale to azbest był problemem.” Przed 1993 rokiem azbest był głównym składnikiem materiałów budowlanych Eternit. „To przestępcze. To czysta zbrodnia, że narażano życie ludzi”, mówi Irma de Vries, której mąż René zmarł na raka azbestowego w 2020 roku w wieku 63 lat. René nie był jedynym członkiem rodziny, który zmarł na tę chorobę. „Mój teść zmarł tuż przed naszym ślubem. Pracował w Eternit od 1957 do 1969 roku, codziennie mając kontakt z pyłem azbestowym. Miał 53 lata.” Od lat 70. XX wieku zmarło co najmniej 150 pracowników i mieszkańców Eternit, w tym teść Irmy i jej mąż, który nigdy tam nie pracował. „Jego ojciec wracał do domu w zakurzonym ubraniu roboczym, które było wytrzepywane na zewnątrz, a jako mały chłopiec, René miał kontakt z tym syfem.” W Goor nadal są mężczyźni, którzy pracowali w Eternit i zastanawiają się, czy też zachorują. Czasami trwa to nawet 40 do 50 lat: Dziennikarz Bouma podkreśla, że Eternit działał wbrew swoim własnym lepszym interesom. „Świadome kontynuowanie działalności w celu osiągnięcia dużych zysków kosztem ludzi narażonych na duże ryzyko, a jednocześnie ciągłe zaprzeczanie i bagatelizowanie sytuacji, twierdząc, że nie ma w tym nic złego.” Zauważa, że historia się powtarza. „Spójrzcie na dyskusję o PFAS. Firmy od dawna znają zagrożenia, ale milczą na ten temat. Podobnie jak w przypadku Tata Steel.” Już od lat 50. XX wieku badania naukowe udowadniają, że azbest może powodować raka. Jak wynika z książki Boumy, Eternit mimo to lobbował za używaniem azbestu, aż w końcu został on zakazany w 1993 roku. Były pracownik, Ter Woerds, twierdzi, że w jego czasach pracownicy nie byli odpowiednio chronieni. Zgłosił to swojemu przełożonemu, ale natychmiast zagrożono mu zwolnieniem. „Uważano mnie za kłopotliwego.” Ter Woerds twierdzi, że w latach 80. otrzymał dokument, w którym napisano, że azbest jest kancerogenny. „To był formularz z 1956 roku.” Po zgłoszeniu przez ofiary azbestu oraz latach dochodzenia, Prokuratura ogłosiła w czerwcu, że będzie ścigać Eternit. René de Vries złożył zeznania trzy tygodnie przed swoją śmiercią, wyrażając chęć ukarania odpowiedzialnych za jego cierpienie. Irma dodała: „Mówił: Wszystko zostało zbadane. Czy chcecie się wymigać? Ktoś, kto wyrządził tyle krzywdy, musi ponieść konsekwencje.” Eternit w swojej pisemnej odpowiedzi stwierdził, że chodzi o wydarzenia sprzed dziesięcioleci, kiedy w Holandii można było jeszcze pracować z azbestem. „Rząd i przemysł byli przekonani, że ryzyko jest do opanowania. Eternit zawsze przestrzegał obowiązujących przepisów i nadal podejmuje działania na rzecz osób, które zachorowały w wyniku narażenia na azbest.” Wielu bliskich ofiar azbestu, w tym Irma de Vries, otrzymało odszkodowanie, ale bez uznania odpowiedzialności przez Eternit. Dziennikarz Bouma ma nadzieję, że sprawa sądowa będzie początkiem większej odpowiedzialności dla firm. „Nie możecie po prostu produkować. Musicie przyjąć odpowiedzialność.” Dla Irmy de Vries to ulga. „Dla mnie sprawiedliwość to już coś. Że muszą się wytłumaczyć. Co z tego wyniknie, zależy od sędziego.” Jej cieszy również fakt, że powstała książka. „Ponieważ historia pozostaje. Tak aby pokolenia po mnie mogły przeczytać, co się tu wydarzyło. To nie jest tylko moja historia, to historia wielu ludzi tutaj.”