Tony Blair i jego plany dla Bliskiego Wschodu
Tony Blair powraca na światową scenę z planami dla Gazy, co wywołuje wiele pytań i kontrowersji.

Tony Blair powraca na światową scenę i ma plany dotyczące Bliskiego Wschodu
Były premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair, niespodziewanie pojawił się w Białym Domu w zeszłym tygodniu. Premier z ramienia Partii Pracy, który wprowadził kraj w kontrowersyjną inwazję na Irak w towarzystwie Stanów Zjednoczonych, miał za zadanie omówić przyszłość Gazy.
W Londynie niektórzy komentatorzy polityczni zauważyli, że wydaje się, jakby cofnęli się w czasie o dwie dekady. Inni zastanawiali się, kiedy ten energiczny 72-latek w końcu przejdzie na emeryturę.
Fakt, że Blair angażuje się w planowanie przyszłości Bliskiego Wschodu (bez obecności Palestyńczyków przy stole) wzbudził zdziwienie i pytanie: co Tony ma na myśli?
'Dobrowolna przeprowadzka'
Szczegóły spotkania, w którym uczestniczyli Donald Trump i jego główny negocjator Steve Witkoff, nie zostały ujawnione. Były premier Wielkiej Brytanii ponoć od miesięcy pracuje nad propozycją zarządzania Gazą po wojnie, współpracując z zięciem Trumpa, Jaredem Kushnerem, izraelskim ministrem spraw strategicznych Ronem Dermerem oraz ministrem Abdullahem bin Zayedem z Emiratów.
Według amerykańskich mediów, administracja Trumpa zamierza zapłacić setkom tysięcy Palestyńczyków za opuszczenie Gazy. Szacuje się, że potrzebne będzie od 70 do 100 miliardów dolarów na tę "dobrowolną przeprowadzkę", a także na odbudowę, bezpieczeństwo i pomoc humanitarną. Rzecznik Instytutu Tony'ego Blaira podkreślił, że Blair nigdy nie brał udziału w planach zakładających przymusowe przesiedlenie mieszkańców Gazy.
Jest to dla Blaira wrażliwy temat, biorąc pod uwagę wcześniej opublikowane pomysły Trumpa, w tym wideo z generowaną przez sztuczną inteligencję wizją Gazy jako "Riwierą Bliskiego Wschodu". W tym kontekście Gaza przedstawiana jest jako luksusowy resort golfowy, z pomnikiem Trumpa. W ramach tych planów mieszkańcy Palestyny również mieliby się przemieścić, nie wiadomo jednak dokąd.
Trump wcześniej zapowiadał, że chce przekształcić Gazę w "Riwierę Bliskiego Wschodu". Sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres, stwierdził, że taki plan prowadzi do czystek etnicznych.
Mimo krytyki dotyczącej zaangażowania byłego premiera, nie można zaprzeczyć, że Blair jako doświadczony lider światowy posiada wiedzę oraz ekspertyzę w kwestiach Bliskiego Wschodu. Pełnił funkcję premiera w latach 1997-2007, co czyni go najdłużej urzędującym premierem Partii Pracy w historii Wielkiej Brytanii.
Po odejściu z Downing Street w 2007 roku, przez osiem lat był wysłannikiem do spraw Bliskiego Wschodu w tzw. Quartet, międzynarodowej grupie, która mediowała między Izraelem a Palestyńczykami, starając się osiągnąć rozwiązanie w postaci dwóch państw.
Decyzja Blaira o inwazji na Irak zawsze będzie mu towarzyszyć, prowadząc do ośmioletniej wojny, w której zginęły setki tysięcy Irakijczyków, a w rezultacie powstała luka, w której mogła się rozwinąć Państwo Islamskie.
W ostatnich latach Blair był również aktywny w regionie poprzez swoje prywatne przedsięwzięcia, a jego finansowe powiązania z władcami Bliskiego Wschodu nie zawsze były bez kontrowersji. Od ponad ośmiu lat stoi na czoła Instytutu Tony'ego Blaira, organizacji z setkami pracowników, która doradza rządom i firmom w zakresie polityki, mającej na celu: "Pomagamy rządom i liderom w realizacji ich zamierzeń."
Poprawianie błędów
Można powiedzieć, że zaangażowanie Blaira w plan pokojowy dla Izraela i Gazy jest kulminacją jego wieloletnich starań o naprawienie błędów, które popełnił w czasie swojego urzędowania na Bliskim Wschodzie.
Czy jednak obecny rząd oraz premier Partii Pracy, Keir Starmer, są zadowoleni z tej interwencji? Dla Downing Street jest to, mówiąc delikatnie, nietypowa sytuacja. Starmer może w najbliższym czasie spodziewać się trudnych pytań od dziennikarzy i komentatorów: czy popiera plany Blaira, i jak mają się one do pomysłu Trumpa na "Riwierę Bliskiego Wschodu"?
Co więcej, napięcia mogą wynikać z różnic między planami Blaira a zamierzeniami premiera Starmera, który zamierza uznać Palestynę jako państwo podczas zbliżającego się dorocznego posiedzenia ONZ w Nowym Jorku, w ślad za takimi krajami europejskimi jak Francja i Szwecja. Decyzja ta wzbudza gniew rządu izraelskiego i jest sprzeczna z polityką administracji Trumpa, co może utrudnić współpracę.