Masy na ulicach Australii przeciwko masowej imigracji
W Australii odbyły się protesty przeciwko masowej imigracji, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy osób. Rząd potępia te demonstracje jako szerzenie nienawiści.
W Australii odbyły się masowe protesty pod hasłem „Marsz dla Australii”, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy osób. Demonstranci wyrażali sprzeciw wobec "masowej imigracji".
Rząd Australii potępił te demonstracje. Minister środowiska, Murray Watt, stwierdził: "Nie wspieramy marszu, który szerzy nienawiść i dzieli naszą społeczność" – przekazał w rozmowie z Sky News Australia.
Organizatorzy marszy twierdzili, że "w niedzielę Australijczycy zrobią to, czego główni politycy nigdy nie mieli odwagi zrobić: zakończą masową imigrację". Obawiają się oni o australijską kulturę, bezpieczeństwo pracy, brak mieszkań oraz wzrost przestępczości.
Protesty w różnych miastach
Demonstracje miały miejsce m.in. w Melbourne, Perth i Sydney. W Sydney zgromadziło się około 8 000 uczestników, a w Melbourne 5 000. Wielu demonstrantów niosło australijskie flagi.
Policja w stanie Australia Zachodnia oszacowała, że w różnych miastach, w tym w Perth, było 10 000 osób. Natomiast w Południowej Australii liczba ta wyniosła 15 000, jak podaje SBS News.
Imigracja w Australii
W 2024 roku do Australii przybyło 667 000 migrantów, co stanowi spadek o 10% w porównaniu do poprzedniego roku, według danych australijskiego biura statystycznego ABS.
Jak podaje ABS, "historycznie więcej osób przybywa do Australii niż z niej wyjeżdża". W czasie pandemii liczby te uległy chwilowemu zatrzymaniu. W pięciu latach przed pandemią średnio 515 000 migrantów rocznie przybywało do Australii.
Większość migrantów to międzynarodowi studenci posiadający tymczasowe wizy. Australia liczy 27 milionów mieszkańców.
„Nie nienawidzimy migrantów. Sam jestem migrantem. Moja rodzina przybyła tutaj z Włoch 100 lat temu" – powiedział jeden z uczestników marszu w Melbourne w rozmowie z 9 News Australia.
„Uwielbiam migrację. Też pochodzę z rodziny migranckiej. Chodzi o to, ile migrantów wpuszczasz do kraju i gdzie ich umieszczasz” – dodał inny demonstrant.
Obawy o skrajne grupy prawicowe
Obawiano się, że demonstracje mogą być przejęte przez skrajne grupy prawicowe. W Melbourne organizacja została zaatakowana przez członków grupy National Socialist Network (NSN), którzy, ubrani na czarno, maszerowali na czołowej pozycji. Media australijskie określają tę grupę jako największą neonazistowską organizację w kraju.
„Tak, jesteśmy rasistami. Jesteśmy dumni z tego, kim jesteśmy jako biali mężczyźni. To my zbudowaliśmy ten kraj" – powiedział prominentny członek Jack Eltis w rozmowie z 9 News. Lider NSN, Thomas Sewell, przemawiał do tłumu w Melbourne, mimo że organizatorzy protestów wcześniej zaprzeczali wszelkim powiązaniom z Sewellem i NSN.
Minister Watt zauważył, że organizacja i promocja tych demonstracji przez "neonazistowskie grupy" jest wymowna. "Pokazuje, że te protesty opierają się na nienawiści i podziale" – powiedział w rozmowie z Sky News Australia.
Tegodemonstrujący
Na wielu miejscach odbyły się również kontrdemonstracje. "Naziści precz z naszych ulic!" – krzyczał jeden z kontrdemonstrantów w Perth. W Sydney grupy, takie jak Refugee Action, zorganizowały kontrdemonstrację. "Nasza akcja jest wyrazem gniewu i obrzydzenia wobec skrajnej prawicy z March for Australia" – powiedziała grupa w rozmowie z agencją prasową Reuters.
Na ulicach obecnych było wielu policjantów. W niektórych miastach, takich jak Canberra i Brisbane, demonstracje przerodziły się w zamieszki między uczestnikami March for Australia a kontrdemonstrantami, jak informuje The Age. W Melbourne doszło do starć między demonstrantami a aktywistami Pro-Palestinian, którzy jednocześnie przeprowadzali swoją manifestację.
W Melbourne policja użyła gazu łzawiącego. Aresztowano sześć osób za przemoc wobec policji, usiłowanie rabunku, przemoc i opór wobec policji. Dodatkowo dwóch policjantów zostało rannych. W Adelaide aresztowano trzy osoby.
„Nie ma miejsca na przemoc, rasizm i zastraszanie” – powiedziała liderka opozycji Sussan Ley. "Surowe granice zapewniają nasze bezpieczeństwo, ale dają nam również możliwość bycia współczującymi wobec tych, którzy uciekają przed konfliktami. To jest australijska historia. To jest historia nas wszystkich."