Odwiedziny nowego prezydenta Polski w Berlinie: napięcia i odszkodowania
Prezydent Nawrocki w Berlinie: żądanie odszkodowań za II wojnę światową wywołuje napięcia w relacjach polsko-niemieckich.
Ongodne wizyty nowego prezydenta Polski w Berlinie
Prezydent Polski, Nawrocki, został dzisiaj powitany w Berlinie z wojskowymi honorami, a w tle towarzyszyli mu fotografowie, co jest standardem. Jednakże to, co zaskakuje, to brak możliwości zadawania krytycznych pytań przez dziennikarzy, co w kontekście poruszanych tematów wydaje się być niepokojące.
Jak już zapowiedział historik Nawrocki, celem jego wizyty było uzyskanie 1,3 biliona euro w ramach odszkodowań za szkody, jakie Polska poniosła z rąk nazistowskich Niemiec w czasie II wojny światowej. Żądanie to nie jest nowe i zostało już wcześniej odrzucone przez Niemców, jednak fakt, że nowy prezydent ponownie podnosi ten temat, ma miejsce w wyjątkowo delikatnym okresie.
Nie bez powodu nowy kanclerz Niemiec, Friedrich Merz, w dniu swojego zaprzysiężenia od razu udał się w podróż do Paryża i Warszawy. Dąży do zacieśnienia relacji z Francją i Polską, które są trzema potęgami militarnymi w UE. W obliczu niepewności dotyczącej wsparcia ze strony USA, Europa musi bardziej polegać na sobie, co zwiększa znaczenie takich współprac.
Męczące relacje
Pod rządami proeuropejskiego Donalda Tuska, Niemcom łatwiej było nawiązywać relacje z Polską, w przeciwieństwie do czasów, gdy kierowała nią prawicowo-konserwatywna partia PiS. Jednak nowo wybrany prezydent Nawrocki, związany z PiS, może stanowić przeszkodę. Już podczas kampanii wyborczej atakował Tuska, oskarżając go o zbytnie podporządkowanie się "imperialistycznym Niemcom", co spotkało się z pozytywnym odbiorem wśród polskich nacjonalistów.
Na początku swojej kadencji Nawrocki zlecił usunięcie flagi UE z biura prezydenta. Mimo że pełni on głównie funkcje reprezentacyjne, jego prawo weta już zablokowało wsparcie militarne dla Ukrainy, które planował rząd polski.
Powrót do tematu odszkodowań wywołuje frustrację w Niemczech, gdzie postrzegają to jako populistyczny ruch ze strony polskich nacjonalistów. Ugruntowane stanowisko niemieckich rządów mówi, że sprawa została uregulowana na mocy międzynarodowych umów z lat 50. i 90., chociaż wielu historyków nie zgadza się z tym stanowiskiem. Prezydent Niemiec, Steinmeier, powtórzył to w swoim wpisie na X.
Obie strony odczuwają wzajemne napięcia. Poprzedni rząd niemiecki wprowadził kontrole na polskiej granicy i odsyłał migrantów bez odpowiednich dokumentów, chyba że ubiegali się o azyl. Rząd Merza jeszcze bardziej nasilił te działania, nakazując także odesłać osoby ubiegające się o azyl na granicy niemiecko-polskiej.
Od miesięcy PiS oskarża Niemcy o zalewanie Polski migrantami odsyłanymi z powrotem. Frustrację potęguje fakt, że Polska pełni rolę strażnika zewnętrznych granic UE także dla Niemiec.
Ważność dobrej współpracy między krajami ujawniła się w ubiegłym tygodniu, gdy rosyjskie drony naruszyły polską (a tym samym NATO) przestrzeń powietrzną i zostały zestrzelone w obawie o bezpieczeństwo. Niemieckie systemy obrony powietrznej typu Patriot również odegrały w tym rolę.
Wspólna obrona priorytetem
Dla Polaków było jasne, że jest to celowa akcja ze strony rosyjskiego prezydenta Putina, podczas gdy USA, jako główny partner NATO, pozostały ostrożne. Prezydent USA, Trump, zbagatelizował to jako możliwy błąd.
Niemiecki rząd natychmiast zwiększył wsparcie powietrzne. W Rostocku stacjonują już nie dwa, a cztery myśliwce, które mogą chronić polską przestrzeń powietrzną. Ponadto wsparcie, które miało się zakończyć w tym miesiącu, zostało przedłużone do końca roku.
To także przesłanie, które Merz chciał dziś podkreślić. Wobec braku konferencji prasowej, rzecznik kanclerza udzielił po rozmowach z Nawrockim oświadczenia. Wspólna obrona wschodniej flanki NATO ma "najwyższy priorytet". O odszkodowaniach w oświadczeniu nie ma ani słowa.