Mieszkańcy wakacyjnego parku: "Zaraz się zapiszę, gdy to będzie możliwe"
W Baarle-Nassau na parku wakacyjnym mieszka wielu ludzi na stałe, mimo że to zabronione. Nowa ustawa może to zmienić.

"Tutaj jest ładnie i elegancko, ale z tyłu jest dość zaniedbane," mówi kobieta, która spaceruje z psami między dużymi, czarnymi willami w kształcie piramidy. Wskazuje na pobliskie domki. "To dzielnica robotnicza, a to willowa," żartuje. "Jak w prawdziwej wsi."
Ekipa NOS spędziła dzień na parku wakacyjnym w Baarle-Nassau w Prowincji Brabancja Północna, aby zbadać, kto mieszka w tym miejscu. Park liczy blisko 800 domków, podzielonych na różne dzielnice. Znajduje się tam dzielnica willowa, gdzie większość mieszkańców zbudowała swoje domy, park bungalowy oraz część z nowymi, większymi domkami.
"Około 85 procent mieszkańców mieszka tutaj na stałe," mówią różni lokatorzy do NOS. "Jednak gmina o tym nie wie, bo to nie jest dozwolone." Jednym z nich jest 75-letni Simon Leuvelink, który mieszka tutaj od dziesięciu lat.
Rozwód
"Rozwiodłem się i szukałem mieszkania. Nasz dom w Dordrecht był 'pod wodą', więc za pieniądze ze sprzedaży mogłem kupić tylko domek. Wtedy wyglądał naprawdę źle, ale całkowicie go odnowiłem."
Teraz nie chce stąd wyjeżdżać. "W zatłoczonym mieście można oszaleć. Tutaj jest spokojnie, to prawdziwy raj dla spacerowiczów i rowerzystów."
Nowa ustawa Mona Keijzer
Mieszkanie na stałe w domkach rekreacyjnych jest obecnie zabronione, ale z powodu kryzysu mieszkaniowego, minister Mona Keijzer chce to umożliwić przez następne dziesięć lat.
Ponad 60 000 osób jest obecnie zarejestrowanych na parkach wakacyjnych, ale rzeczywista liczba może być znacznie wyższa. Ludzie często się nie rejestrują z powodu przepisów zabraniających stałego pobytu.
Wiele gmin sprzeciwia się ustawie Keijzer. Chcą same decydować i uważają, że parki rekreacyjne powinny pozostać miejscami do wypoczynku.
Groźba kary
Simon jest zarejestrowany na nazwisko swojej siostry. "Według gminy miałbym zapłacić karę w wysokości 20 000 euro, jeśli się tutaj zarejestruję. Nie jest to zbyt przyjemna wizja. Gdy tylko będzie to możliwe, od razu się zarejestruję," mówi.
Simon ma partnerkę, 77-letnią kobietę z sąsiedniego domku, która również jest zarejestrowana na nazwisko swojej siostry. "Przyszedł zamontować okap kuchenny i tak to się zaczęło," mówi, a oboje śmieją się. Zimą spędzą pół roku w Hiszpanii. "W ten sposób omijamy przepisy," dodają z uśmiechem.
Emeryci
Większość mieszkańców parku to emeryci. Pan Riel, lat 81, osiedlił się tutaj 22 lata temu z żoną. "Gdybym musiał stąd wyjechać, nie wiedziałbym dokąd. Tutaj jest przystępnie, masz ludzi wokół siebie. To małe, ale wszystko jest na wyciągnięcie ręki."
Nieustanne uczucie wakacji
Na parku mieszkają także młodsze osoby. "W tych domkach mieszkają pracownicy sezonowi, widzisz te piętrowe łóżka?" mówią Simon i jego dziewczyna podczas zwiedzania. Wskazują na ogród z placem zabaw. "To jest wynajmowane przez ojca, który właśnie się rozwiódł."
24-letnia Elena jest jedną z nielicznych dwudziestolatek na parku. "Czuję się tak, jakbym nic nie musiała robić, to takie wakacyjne uczucie. A mimo to mieszkam sama." Uważa ustawę Keijzer za dobry pomysł, "ponieważ młodym ludziom trudno znaleźć mieszkanie."
Nie jest taniej
Melissa, 43-letnia matka, mieszka z mężem i dziećmi w wieku 15, 12 i 9 lat na parku od pół roku z powodu remontu. "W mieście nie było nic dostępnego. Więc trafiliśmy tutaj. Blisko szkoły moich dzieci."
Jednak rodzina jest mniej entuzjastyczna niż inni mieszkańcy. "Jest mało miejsca, a ogród jest otwarty. Dzieci nie mają kolegów do zabawy. Poza tym nie jest to tańsze niż mieszkanie w mieście."
Problemy ze słuchem
Niektórzy mieszkańcy parku osiedli się tutaj z powodu problemów zdrowotnych, jak José (73) i jej przyjaciółka Anneliek (64). "W mieście miałam dużo hałasu. Zwłaszcza gdy jeżdżę na rowerze i dźwięki wpadają do mojego implantu ślimakowego," mówi José. Dlatego kupiły domek w naturze. "Ale zachowaliśmy nasze mieszkanie w Bredzie, ponieważ nie możemy się tutaj zarejestrować. Gdy tylko będzie to możliwe, sprzedamy nasze mieszkanie."
Według Erwina (63) dotyczy to wielu mieszkańców parku. "Haga myli się co do liczby pustych domów. Wiele osób wciąż ma dom na własność, ponieważ nie mogą się tutaj zarejestrować. Gdy nowa ustawa wejdzie w życie, będą mogli się zarejestrować."
Zarejestrowani
Niektórzy ludzie mieszkają tutaj legalnie, głównie w dużych, samodzielnie zbudowanych willach po drugiej stronie parku. Mogli się zarejestrować po tym, jak gmina w 2004 roku przyznała kilka zezwoleń.
"Szukaliśmy działki, aby zbudować. To kosztowało w Tilburgu 500 euro za metr kwadratowy. Tutaj było to znacznie tańsze," mówią Chris i Marja de Groote. "Kiedy dostaliśmy pozwolenie, nie mieszkało tu jeszcze zbyt wielu ludzi. Ale teraz jest ich dużo, głównie nielegalnie."
Teraz, gdy się starzeją, para zastanawia się nad powrotem do miasta ze względu na opiekę. "Ale tam nigdy nie znajdziemy czegoś w tej cenie. Tutaj jest cicho i bezpiecznie. Gdy brama się zamyka, nic się nie dzieje."
Simon podejrzewa, że średni wiek mieszkańców parku odgrywa ważną rolę w sprzeciwie gmin wobec ustawy Keijzer. "Pewnie boją się, że wkrótce będzie trzeba zapewnić opiekę dla starszych."
Jednak mieszkańcy nie przejmują się tym sprzeciwem: "Zostajemy tutaj. Mieszkanie na parku wakacyjnym jest znacznie przyjemniejsze niż w mieście."