Etiopia otwiera największą tamę w Afryce – obawy krajów sąsiednich
Etiopia inauguracja największej tamy w Afryce budzi obawy w Egipcie i Sudanie. Tama, zbudowana na Nilu, ma zapewnić energię milionom gospodarstw domowych, ale rodzi napięcia w regionie.

W Etiopii otwarto największą tamę w Afryce, co budzi obawy wśród krajów położonych w dół rzeki. Tama, zbudowana na dopływie Nilu, ma za zadanie dostarczać energię elektryczną milionom gospodarstw domowych w kraju.
Budowa rozpoczęła się w 2011 roku i kosztowała ponad 5 miliardów dolarów. Tama ma długość 1800 metrów i wysokość 175 metrów. Powstałe w wyniku budowy jezioro jest tak duże jak obszar metropolitalny Londynu. Jest to powód do dumy dla Etiopii i jej prezydenta Abiy.
W ciągu ostatnich lat przy budowie pracowały dziesiątki tysięcy Etiopczyków. Dla prezydenta Abiy'ego projekt stanowi szansę na umocnienie pozycji kraju na arenie międzynarodowej po latach wewnętrznych niepokojów, przemocy politycznej i wojny domowej, która pochłonęła życie setek tysięcy ludzi, zwłaszcza w regionie Tigray.
Choć tama została dziś oficjalnie uruchomiona, wielu Etiopczyków jeszcze tego nie odczuje. Prawie połowa z 135 milionów mieszkańców Etiopii nie ma dostępu do sieci elektrycznej. Rząd przygotował plan, aby w ciągu pięciu lat zapewnić dostęp do energii elektrycznej co najmniej 90% populacji. Etiopia zamierza również w nadchodzących latach eksportować energię wyprodukowaną przez tamę do sąsiednich krajów, takich jak Kenia i Erytrea.
Niepokoje w regionie
Inne kraje w regionie nie są zadowolone z budowy tamy. Szczególnie państwa położone w dół rzeki wyrażają swoje obawy. Egipt obawia się, że przepływ wody w Nilu zmniejszy się, ponieważ Etiopia ma teraz kontrolę nad ilością wody, która jest odprowadzana z tamy.
W Egipcie większość ludności mieszka wzdłuż brzegów lub delty rzeki, a Nil dostarcza nie tylko wodę pitną, ale jest również kluczowy dla rolnictwa. Sudan również wyraża zaniepokojenie, obawiając się, że kraj ten będzie musiał zmierzyć się z większymi problemami związanymi z suszą i powodziami.
Budowa tamy prowadziła do napięć między Etiopią a Egiptem i Sudanem. Kraje te próbowały wynegocjować porozumienia z Etiopią, jednak rozmowy zakończyły się niepowodzeniem.
Egipt, w obawie o swoje interesy, zagroził nawet interwencją militarną. W tym tygodniu kraj ten zadeklarował, że podejmie „wszystkie niezbędne kroki” w celu ochrony swoich interesów.
Relacja z Afryki
Jak podkreśla korespondentka z Afryki, Elles van Gelder: „Ta tama jest wizytówką rządu, który zrobił wszystko, aby wzbudzić entuzjazm wśród obywateli. Wiele osób zainwestowało w ten projekt, a kraj pragnie zyskać status regionalnego mocarstwa. Zrozumiałe jest, że Sudan i zwłaszcza Egipt patrzą na to inaczej, ponieważ Egipt ma niewiele opadów deszczu i jest zależny od Nilu.”
Napięcia wzrosły podczas budowy tamy, a Egipt w 2013 roku zagroził nawet bombardowaniami. Egipt powołuje się na brytyjskie porozumienie kolonialne z 1929 roku, które stanowi, że Etiopia musi uzyskać zgodę Egiptu na jakiekolwiek prace przy Nilu. Jednak Etiopia twierdzi, że jako suwerenny kraj ma prawo do korzystania z wód Nilu, które mają swoje źródło na jej terytorium.
Mimo ostrej retoryki ze strony Egiptu, sytuacja jest już faktem dokonanym. Sąsiednie kraje mogą jedynie obserwować, czy ich Nil rzeczywiście zmieni swój bieg.