Doorn przygotowuje się na zamknięcie dijku Rijn- i Lekdijk na półtora roku
Zamknięcie dijku Rijn- i Lekdijk w Doorn to poważne wyzwanie dla mieszkańców. W ciągu najbliższych 18 miesięcy wszyscy będą musieli korzystać z objazdów, co rodzi obawy o korki i bezpieczeństwo.
Doorn przygotowuje się na duże zmiany, gdyż przez najbliższe półtora roku zamknięta zostanie dijk Rijn- i Lekdijk, co oznacza, że wszyscy kierowcy, którzy normalnie korzystali z tej drogi między Amerongen a Wijk bij Duurstede, będą musieli omijać tę trasę przez już i tak zatłoczone miasteczko.
Władze wodne uważają, że jedynym rozwiązaniem jest wyznaczenie objazdu przez Doorn. "Zła wiadomość jest taka, że nie mamy innego wyjścia", powiedział heemraad Els Ottterman w rozmowie z RTV Utrecht. "Nie wiemy, jak można by to zrobić inaczej."
"To będzie dramat", komentuje mieszkaniec wioski Hendrik van Beuningen (73). "W godzinach szczytu już teraz utknęliśmy w korku od Langbroek. To jeszcze się pogorszy, gdy wszyscy będą musieli tędy przejeżdżać." Władze gminy oraz władze wodne przewidują, że opóźnienia mogą wynosić nawet do 45 minut.
Nawodne problemy
Dijk Rijn- i Lekdijk to charakterystyczna droga, która w sezonie letnim jest oblegana przez motocyklistów, rowerzystów i pieszych. Jednak dijk, który chroni około miliona Holendrów przed zalaniem, wymaga pilnych napraw i wzmocnienia.
"W wyniku zmian klimatycznych coraz częściej mamy do czynienia z bardzo niskim lub bardzo wysokim poziomem wody", wyjaśnia Ottterman.
W ramach prac na dijku zostaną wprowadzone wodoodporne ściany, które mają na celu wzmocnienie jego struktury. W tym celu wykorzystywana jest innowacyjna technologia, która łączy istniejący grunt z wodą i cementem, co umożliwia wzmocnienie dijku bez jego podnoszenia lub poszerzania. Nie będzie także potrzeby stosowania ciężkich metalowych ścianek.
Wielkie maszyny w akcji
Aby zastosować tę nową technologię, niezbędne są duże maszyny. Dlatego, w trosce o bezpieczeństwo, konieczne będzie zamknięcie dijku na odcinku 11 kilometrów między Amerongen a Wijk bij Duurstede.
Mieszkańcy dijku będą mogli dojeżdżać swoimi samochodami, jednak ci, którzy chcą jeździć na rowerze lub spacerować, będą musieli korzystać ze specjalnie uruchomionych busów, które będą przewozić mieszkańców oraz osoby z przeznaczeniem do dijku.
"Co za nonsens", mówi Helma de Graauw, mieszkanka Amerongen. "Dzieci, które chcą bawić się na dijku, teraz będą musiały być wożone samochodem przez półtora roku."
Alternatywne ścieżki
Rowerzyści i piesi będą mogli korzystać z licznych bocznych dróżek prowadzących do Amerongen i Wijk bij Duurstede. Jednak podobnie jak dijk, również te drogi będą zamknięte dla innych pojazdów za pomocą zapór.
Motocykliści również będą musieli omijać Doorn. Dla niektórych mieszkańców to dobra wiadomość. "Dijk przypomina teraz wyścigi TT w Assen", mówi Thijs Hogenesch (51) z Amerongen. "Przez następne półtora roku będziemy mieli spokój."