Bayer Leverkusen ratuje punkt, Brugge wygrywa w wielkim stylu
Bayer Leverkusen zremisował z FC Kopenhaga, a Club Brugge odniósł imponujące zwycięstwo 4-1 nad AS Monaco w Lidze Mistrzów.
Bayer Leverkusen zdołał uniknąć porażki w rozgrywkach Ligi Mistrzów, remisując 2-2 z FC Kopenhaga, dzięki późnemu samobójczemu golowi byłego zawodnika AZ, Pantelisa Hadzidiakosa.
Club Brugge natomiast odniósł imponujące zwycięstwo 4-1 w meczu u siebie z AS Monaco, zdobywając cenne trzy punkty.
Wczesna strata
Po zwolnieniu Erika ten Haga, Leverkusen zdobył pierwsze zwycięstwo w lidze (3-1 z Frankfurtem), jednak w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów zespół prowadzony przez nowego trenera Kaspera Hjulmanda nie zdołał pokonać mistrza Danii.
Już na początku meczu Leverkusen znalazł się w trudnej sytuacji, gdyż szybko stracił gola. Jordan Larsson, syn byłego zawodnika Feyenoordu, w dziewiątej minucie umieścił piłkę w siatce po dośrodkowaniu Eliasa Achouriego.
W 43. minucie Mark Flekken, bramkarz Leverkusen, zdołał obronić strzał byłego zawodnika Dortmundu, Youssoufa Moukoko, po sprytnej akcji Lukas Leragera. Mimo siedmiu strzałów na bramkę Kopenhagi przed przerwą, Leverkusen nie zdołał poważnie zagrozić rywalom, a Alejandro Grimaldo przymierzył z wolnego, ale piłka przeleciała nad poprzeczką.
Intensywna walka
Drużyna niemiecka miała trudności z odpornymi Duńczykami, którzy wcześniej musieli stawić czoła Dricie (Kosowo), Malmö i Bazylei, aby dotrzeć do fazy grupowej. Flekken był zmuszony do interwencji również po przerwie.
W 60. minucie bliski wyrównania był Ben Seghir, którego piękny strzał trafił w słupek. W międzyczasie Malik Tillman, były zawodnik PSV, został zmieniony, a Ernest Poku (ex-AZ) zadebiutował w Leverkusen w 67. minucie.
Specjalność Grimaldo
W 82. minucie Grimaldo, wykorzystując swoją specjalność, zdobył wyrównującego gola z rzutu wolnego. Jednak zaledwie cztery minuty później, Rodrigo Huescas zagrał piłkę do rezerwowego Roberta Silvy, który głową ponownie wyprowadził Kopenhagę na prowadzenie.
Leverkusen zdołał jednak zdobyć punkt. Claudio Echeverri, po dobrej akcji na lewej flance, miał szczęście, gdy piłka odbiła się od nogi grecko-holenderskiego obrońcy Hadzidiakosa i wpadła do bramki.
Club Brugge, z Bjornem Meijerem w podstawowym składzie, mógł już w dziesiątej minucie przegrywać po nieostrożnym faulu bramkarza Simona Mignoleta na napastniku Monaco, Mikie Biereth.
Jednak Maghnes Akliouche nie wykorzystał rzutu karnego, a Mignolet obronił strzał, za co otrzymał żółtą kartkę za zbyt entuzjastyczne świętowanie. Po dziesięciu minutach musiał opuścić boisko z kontuzją, kończąc tym samym niezwykłe wystąpienie.
W Brugge, niemiecki napastnik Nicolo Tresoldi był najgroźniejszym zawodnikiem. Po kilku zmarnowanych okazjach, w 32. minucie zdobył gola, gdy kapitan Hans Vanaken zagrał mu piłkę, a Tresoldi precyzyjnie umieścił ją obok bramkarza Philip Köhna.
Brugge w świetnej formie
Następnie zespół Brugge przyspieszył. Siedem minut później było już 2-0, gdy Raphael Onyedika zamknął akcję po dośrodkowaniu byłego zawodnika Ajaksu, Carlosa Forbsa. Zaledwie trzy minuty później Vanaken zdobył trzecią bramkę z pięknego strzału z dystansu.
Monaco, z Jordanem Teze na ławce, w drugiej połowie próbowało odwrócić losy meczu, ale to Brugge zdobyło jeszcze jednego gola, gdy Mamadou Diakhon trafił na 4-0. Były talent Barcelony, Ansu Fati, w doliczonym czasie gry zdobył bramkę dla Monaco, ratując honor swojego zespołu.
Zwycięstwo 4-1 to dla Brugge wyjątkowy impuls, szczególnie przed nadchodzącymi meczami z takimi drużynami jak Bayern Monachium (na wyjeździe), Barcelona i Arsenal (u siebie).